2012-11-02: Szkoła Pod Żaglami: powrót do domu przez Genuę
STS Pogoria ze Szkołą Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego po opuszczeniu Barcelony skierowała się do Monako, skąd po dwóch dniach przepłynęła do Genui. W Genui załoga i uczniowie zeszli na ląd i rozpoczęli podróż powrotną autobusem do Polski.'
- 26 mar 2022: 2012-11-02: Szkoła Pod Żaglami: powrót do domu przez Genuę
- 26 mar 2022: 2012-10-31: Szkoła Pod Żaglami: przez Barcelonę do Monako
- 26 mar 2022: 2012-10-18: Szkoła Pod Żaglami: zmiana kapitana
- 26 mar 2022: 2012-10-14: Szkoła Pod Żaglami zwiedza Lisbonę
- 26 mar 2022: 2012-10-11: Szkoła Pod Żaglami dotarła do wybrzeży Hiszpanii
STS Pogoria po opuszczeniu Barcelony skierowała się do Monako, które 31 października przywitało Szkołę Pod Żaglami deszczową pogodą. Mimo to następnego ranka w strugach deszczu część uczniów i załogi zdecydowała się zwiedzić dzielnicę Monte Carlo, w której zacumowała STS Pogoria. Ja pisze Zbigniew Bosek, intendent rejsu:
- Następnego dnia deszcz padał od rana ale nikogo to nie zniechęciło. Młodzież i kadra ruszyła na zwiedzanie miasta. Chwilę się waham czy zabrać aparat, bo co tu fotografować przy takiej pogodzie. Tym razem na zwiedzanie uczniowie idą sami. Monte Carlo, dzielnica Monaco przy której cumujemy, liczy sobie 20 tysięcy mieszkańców. Położona jest na stromo opadającym do morza zboczu. Po mieście poruszamy się systemem wind korytarzy i ruchomych schodów, którymi przeskakuje się z poziomu na poziom. W strugach deszczu wygląda wszystko mało interesująco. Zmoczeni wracamy wieczorem na statek.
Następnego dnia się jednak rozpogodziło. Dla uczniów był to zwykły dzień nauki, jednak po południu część załogi udała się na powtórne zwiedzanie miasta. Dzięki temu Wikimedia Commons wzbogaciła się o kilkanaście zdjęć z widokami zboczy i portu Monte Carlo, gmachu opery, w której na co dzień działa jedno z najsłynniejszych kasyn na świecie, oraz zamku-pałacu księcia Monako.
Wieczorem 1 listopada STS Pogoria, ruszyła w ostatni fragment rejsu Szkoły - 80 mil żeglugi z wiatrem w plecy do Genui. 2 listopada Szkoła pod Żaglami rozstała się ze statkiem, który jej służył przez ostatnie 2 miesiące. Dzisiaj (3 listopada) Szkoła wsiądzie do autobusu rozpocznie powrót do Polski. Wg. planu autobus powinien dotrzeć do Warszawy
Tytułem pożegnania z jesienną edycją Szkoły za zgodą autora zamieszczamy obszerne fragmenty pamiętnika jednego z uczniów, Mateusza Zboralskiego, z kilku ostatnich dni rejsu:
- Dzisiaj mamy 28 października godzina 13:13! [..]
- Może zacznę od słonecznej Malagi, która była wyjątkowo dziwnym, a zarazem interesującym portem, dlatego, że nastąpiła zmiana kapitana. W tym dniu żegnaliśmy starego kapitana i witaliśmy nowego. Na samym początku dnia postanowiliśmy wraz z oficerami, że zrobimy parę wspólnych zdjęć pamiątkowych z panem Krzysztofem Baranowskim. Po udanej sesji wyszliśmy na miasto gdzie zwiedzaliśmy muzea, starożytne budynki oraz spacerowaliśmy publicznym deptakiem który znajdował się tuż obok naszego portu. Przebywając w Maladze cały czas myślałem o nowym kapitanie. Jaki on będzie? Czy przypadkiem na samym początku może mnie skreślić ze względu na cechy charakteru, naukę czy też pracę fizyczną. Po całym dniu spędzonym na pokładzie w obecności nowego kapitana, pana Krzysztofa Grubeckiego, oraz krótkim rannym apelu od razu stwierdziłem, że jest równie w porządku jak były kapitan i mogę czuć się bezpiecznie. W końcu moje obawy poszły w niepamięć.
- Po zakończonym przystanku w Maladze od razu skierowaliśmy się na wyspę z archipelagu Balearów, którą była Ibiza! Osobiście nie mogłem doczekać się aż dopłyniemy. Dużo o niej słyszałem i na samą myśl o tym, że tam będę,dostawałem gęsiej skórki i ogarniało mnie uczucie jak przy pierwszym pocałunku.. . Po dotarciu do celu od razu szybciutko zrobiłem porządek i wraz z Wojtkiem, Martinem i Pawłem ruszyliśmy na plaże. Gdy byliśmy już na miejscu, postanowiliśmy rozłożyć ręczniki i poszliśmy się kąpać. Na dworze było tak cieplutko, że gdy wyszedłem z wody to nie trzeba było okrywać się ręcznikiem. Po kąpieli poszliśmy zwiedzać miasto, a że podczas spaceru byliśmy głodni, to wpadliśmy do restauracji głodni jak wilki i zamówiliśmy coś niespotykanego w Polsce – danie regionalne, które składało się z owoców morza. Po spożytym posiłku wróciliśmy na plażę, gdzie było miejsce zbiórki. Parę minut potem już byliśmy na pokładzie. Po małej przerwie na odpoczynek zaproponowaliśmy panu Kapitanowi aby doczepić Line do fokarei i poskakać bezpiecznie do wody. Oczywiście dostaliśmy zgodę i nie tracąc czasu przebrałem się i zaczęliśmy wszyscy wpadać do morza. Po całym dniu byłem tak zmęczony, że tylko się umyłem i poszedłem spać.
- Na drugi dzień wypływaliśmy do Barcelony. Z tej wiadomości również bardzo się ucieszyłem. Mimo, że już kiedyś przebywałem tam na wakacjach, to dalej czułem potrzebę ponownego zwiedzania. Podczas gdy byliśmy już bardzo blisko portu, nie dostaliśmy zgody na zaokrętowanie i musieliśmy zmierzać do innego, którym był i w chwili obecnej jest – Grand Marina. Gdy podchodziliśmy do manewrów, nasza wachta po zrzuceniu żagli musiała je sklarować, wiec z braku czasu od razu przeszliśmy do zadanej roboty. Moja grupa była przydzielona do najwyższego żagla rejowego czyli Bombrama. Podczas klarowania zauważyłem Maję, która wisiała pod bombramreją i trzymała się dzielnie perty. Natychmiast zaalarmowaliśmy oficerów i od razu pomocy podjął się odważny pan Zbyszek oraz nasz kochany Bosman. Akcja nie trwała zbyt długo- około 7 minut. Maja jest cała i zdrowa. Po całym zdarzeniu od razu wywnioskowałem, że szelki to najważniejszy przedmiot zabezpieczający na rejach. Od tego czasu staram się być bardziej ostrożny. No i w końcu jesteśmy [..]
- Otóż w tej chwili znajdujemy się w Vilanowie 50 kilometrów od Barcelony, a konkretnie zostaliśmy zaokrętowani w porcie Grand Marina. Jest słonecznie , ciepło, dużo turystów, a oczywiście pani Krysia pichci dla nas obiad. Może więc przejdę do rzeczy: dwa dni temu miałem okazje zwiedzić drugi raz Barcelonę. Wraz z panem Zbyszkiem udaliśmy się do centrum miasta. Naszym transportem było metro!! Ta miejscowość jest tak duża, że piechotą szedłbym cały dzień. Z racji tego , że mieliśmy mało czasu udało zwiedzić się Park Gaudiego, Pałac królewski, Camp Nou. Wczoraj było kolejne wyjście do metropolii, ale ja niestety nie pojechałem z powodu wachty. Dzisiaj były dosyć swobodne lekcje, a tuż po nich udaliśmy się do Vilanowa. Po powrocie, wszyscy zjedli kolacje i poszli spać.
- Pamiętniku! Cały czas obserwuję kalendarz i wnioskuję, że zostało 6 dni do końca naszego wspaniałego rejsu. Bardzo mi przykro i ciężko na sercu żyć z tą świadomością, że za chwilę pryśnie czar tego wszystkiego o czym marzyłem i pracowałem na to. Gdy rozmyślam to czuję, że w mojej miejscowości, jaką jest Łomża, również mnie potrzebują i czekają na mnie.