|
Prezes Urbański podjął rywalizację ze Zbigniewem Ziobrą o względy pani Koteckiej. Obwieścił, że urocza Patrycja odegra jeszcze w świecie mediów, a może nie tylko, znaczącą rolę. Kotecka wystąpiła już w serialu sensacyjnym „Detektyw", partnerując ofiarnie we dnie i w nocy tytułowemu bohaterowi, ale prezesowi to za mało. Pracowite pisanie telewizyjnych scenariuszy pod dyktando prokuratora generalnego i dzielenie z nim służbowego laptopa nie wystarczy. Chciałby, aby dewiza Pati-Koti „Tego nie puszczamy, bo mogłoby zaszkodzić PiS-owi” objęła wszystkie media, a nie tylko telewizję zwaną dla żartu publiczną. Dla podkreślenia swego uczucia prezes zainwestował już pół miliona złotych w procesy cywilne Patrycji i jej koleżanki popierając młode talenty w ich walce z nieprzyjaznymi jęzorami.
Urbański ma szanse, bo Pati-Koti nie jest jedyną wybranką słynnego detektywa. Anita Gargas z „Misji specjalnej” często przesiadywała w jego przytulnym saloniku. Misja była nad wyraz specjalna, bo Zbigniew Ziobro zabiegał o jej awans w TVP, aż u prezydenta Rzeczpospolitej. Pani Gargas potrafiła się odwdzięczyć, bo przed wydarzeniami, w których dzielny detektyw urywał łeb jakieś kolejnej hydrze pojawiały się piętnujące ofiary reportaże przygotowane przypadkowo w służbach specjalnych, bądź prokuraturze. Tak było w przeddzień tragicznej śmierci Barbary Blidy.
Oprócz miłej sercu admiracji prezes Urbański czuje jeszcze pogardę. Gardzi politykami Platformy. Ci ludzie nic nie rozumieją ze świata mediów i kultury. Są psujami w nie swojej sprawie – mówi oburzony. To rzeczywiście skandaliczne. Tuskowe patałachy wkładają brudne paluchy pod spódnicę pani Telewizji i nudzą, że nie jest tak, jak powinno być. Ględzą, że utworzono 130 milionową rezerwę, co może oznaczać, że prezes ma dużą kasę, ale zaniża wynik finansowy, żeby pohukiwać, że wpłaty z abonamentu nie są wystarczające. Marudzą o żenująco niskiej efektywności programów pytając, czy rozdęte koszty wynikają z braku profesjonalizmu, czy z działania celowego. Czepiają się, że olbrzymie odszkodowania dla zwalnianych pracowników są przyznawane uznaniowo przez zarząd TVP. Biadolą, że notorycznie łamana jest ustawa o zamówieniach publicznych. Bredzą też o skrajnym upolitycznieniu telewizji i o tym, że tak świetlane symbole publicystyki jak Jan Pospieszalski, czy Bronisław Wildstein nie są wzorami rzetelności i obiektywizmu.
Kaczkowaty Urbański, ziobrowata Kotecka i cała PiS-owska kohorta mogą odejść z TVP. Wystarczy, że Sejm odrzuci sprzeciw prezydenta do znowelizowanej ustawy o radiofonii i telewizji, ale nie da się tego zrobić bez sejmowej lewicy.
Koleżanki i koledzy, odrzućcie to veto! Niezależnie czy PO się z wami dogadała, czy nie. Rzecz idzie o wyższą stawkę. Media publiczne staczają się coraz niżej realizując misję pisowskiej propagandy. Pieniądze, jakie są pompowane w tego molocha – nie przekładają się na żadną wartość – ani intelektualną, ani edukacyjną. Polityka historyczna pierze mózgi i czyni niepowetowane szkody w świadomości młodych Polaków. Nie warto ponosić za to współodpowiedzialności.
|
|