2008-04-25: Andrej Kim kolejnym więźniem politycznym na Białorusi

piątek, 25 kwietnia 2008

Białoruski sąd skazał przedwczoraj dziesięciu opozycjonistów. "Hańba!" i "Niech żyje Białoruś!" - krzyczeli na sali sądowej ich koledzy

Pod budynkiem sądu w Mińsku doszło do przepychanek młodzieży ze specnazem. "Synku, jestem z ciebie dumna!" - wołała Tatiana Kim, matka 22-letniego Andreja. To on dostał najwyższy wyrok - ma spędzić półtora roku w więzieniu za udział w pokojowej demonstracji i rzekomą napaść na milicjanta.

Kim będzie drugim więźniem politycznym na Białorusi. W 2006 r. Aleksander Kazulin, który odważył się stawić czoło Aleksandrowi Łukaszence w wyborach prezydenckich, został skazany na pięć i pół roku za organizację protestów przeciwko sfałszowaniu głosowania.

Siedmiu kolegów Kima (mają od 20 do 32 lat) sąd skazał na dwa lata "prac poprawczych" - będą musieli oddawać państwu część pensji i regularnie meldować się na komisariacie. Dwaj kolejni zapłacą grzywnę - ponad 1,6 tys. dolarów (średnia pensja to ok. 250 dolarów). Sędzią była Alena Iljina.

Dotychczas opozycjoniści dostawali zwykle kary najwyżej 14 dni aresztu i grzywny.

Żaden ze skazanych nie przyznał się do winy, a ich obrońcy zapowiadają apelację.

"To był proces pokazowy, a wyrok nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością" - podkreślił Alaksandar Milinkiewicz, lider opozycyjnego ruchu O Wolność, który obserwował rozprawę.

Proces przebiegł szybko (zaczął się 16 kwietnia) i był relacjonowany w państwowych mediach. Skazani należą do różnych ugrupowań opozycyjnych. 10 stycznia uczestniczyli w demonstracji przedsiębiorców, którzy domagali się cofnięcia niekorzystnych dla nich podatkowych rozporządzeń Łukaszenki.

Pięciotysięczny tłum na kilka godzin zablokował wtedy ruch w centrum Mińska. Specnaz pałkami rozpędził przedsiębiorców. Władze nazwały pokojowy protest rozruchami, a szef MSW groził, że na ławie oskarżonych zasiądzie nawet 50 demonstrantów.

To był proces pokazowy, a wyrok nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością

—Alaksandar Milinkiewicz

W czasie procesu kilku świadkom obrony nie pozwolono zeznawać. Prokurator mówił, że oskarżeni sterowali tłumem, by "zbić kapitał polityczny". Dowodami były wyłącznie zeznania milicjantów oraz materiały filmowe MSW, KGB i państwowej telewizji. Te zeznania były często sprzeczne, a materiały filmowe wcale nie potwierdzały oskarżeń.

"To zemsta na młodzieży, która odważyła się wyjść na ulice. I ostrzeżenie dla społeczeństwa, któremu z powodu kłopotów gospodarczych żyje się coraz trudniej: protestujesz, możesz wylądować w więzieniu" - stwierdził Igor Bancer, rzecznik prasowy nieuznawanego przez władze Związku Polaków na Białorusi.

"Europa jest bezsilna wobec reżimu Łukaszenki: nie działają na niego ani groźby w postaci restrykcji wizowych, ani zachęty" - powiedział eurodeputowany z ramienia PiS Konrad Szymański.

Unia Europejska i Stany Zjednoczone od kilku miesięcy sugerowały, że poluzują sankcje wobec reżimu Łukaszenki, jeśli ten pozwoli na demokratyzację. Chodzi m.in. o usunięcie przez Waszyngton kilku białoruskich przedsiębiorstw z czarnej listy firm, z którymi nie można współpracować, oraz zniesienie przez UE zakazu wjazdu dla urzędników reżimu na czele z Łukaszenką.

Komisja Europejska potępiła skazanie uczestników demonstracji na Białorusi.

Zobacz też edytuj

Źródła edytuj