2007-09-05: Zatrzymania po konflikcie tybetańskich buddystów z muzułmanami Hui
Władze prowincji Qinghai (ChRL) aresztowały ok. dwadzieścia osób - w tym dwóch znanych mnichów - po gwałtownym konflikcie między Tybetańczykami a chińskimi muzułmanami Hui, którego punktem kulminacyjnym było splądrowanie lokalnego meczetu.
Zastrzegające anonimowość źródło twierdzi, że 15 sierpnia dwaj tybetańscy funkcjonariusze Biura Bezpieczeństwa Publicznego (BBP) z okręgu Gade (chiń. Gande) Tybetańskiej Prefektury Autonomicznej Golog (chiń. Guoluo) zatrzymali Nji O, mistrza dyscypliny klasztoru Tongkjab, oraz mnicha imieniem Taklo, którego zwolniono po przesłuchaniu. Według innych źródeł w ostatnich dniach w ramach wspólnej operacji struktur BBP szczebla prowincji i prefektury zatrzymano aż dwudziestu Tybetańczyków. Dwa źródła utrzymują, że policja potwierdziła aresztowania, ale odmówiła podania innych informacji.
Klasztor Tongkjab znany jest z oporu przeciwko tak zwanej kampanii „reedukacji patriotycznej", podczas której mnisi zmuszani są do znieważania Dalajlamy oskarżanego przez władze o dążenie do oderwania Tybetu od Chin.
Niezależne źródła donoszą również o zatrzymaniu Khenpo O Bara, opata klasztoru Pema Tumpo, mnicha imieniem Thub O oraz trzech świeckich:
- Rinphela z Gonmy
- Kundora
- Rigkjaba z Tongkjabu.
Nie wiadomo, gdzie są przetrzymywani. Wiele źródeł twierdzi, że 22 sierpnia zatrzymano około dwudziestu mieszkańców Gade. Według innego funkcjonariusze rozbili tam namioty i kolejno wzywają na przesłuchania. Odmawiający podania nazwiska urzędnik z tego okręgu powiedział RFA (Radio Free Asia), że nikt nie został formalnie aresztowany: „Po prostu zadajemy pytania. Potrzebujemy ich do zamknięcia dochodzenia. Nie wiem, gdzie są. Zajmują się tym bezpośrednio funkcjonariusze z prefektury Golog i prowincji Qinghai. Doszło do incydentów, toczy się śledztwo. Nie mieszamy się w to, bo to sprawa poufna. Zajmują się tym oficerowie BBP z prowincji".
„Po starciach między Tybetańczykami i muzułmanami w Gade ściągnięto odwody Ludowej Policji Zbrojnej z Lanzhou" - stwierdziło lokalne źródło. Władze mają zwoływać też codzienne wiece w klasztorze Tongkjab, podczas których grożą lokalnej starszyźnie aresztowaniem, jeśli nie zostaną ujawnieni winni zniszczenia meczetu: „Urzędnicy grożą, że jeśli ludzie się tam nie stawią i nie będą mówić, aresztują wszystkich, jednego po drugim. Za spóźnienie karzą grzywną w wysokości 500 yuanów", (ponad 65 USD).
„W czasie aresztowania Nji O wszyscy mnisi uczestniczyli w letnim odosobnieniu medytacyjnym. Nie zważając na nie, władze wezwały przełożonego klasztoru do niezwłocznego stawienia się w siedzibie BBP w Gade. Pojechał mistrz dyscyplino i Taklo, którego zwolniono po przesłuchaniu, a Nji O gdzieś wywieźli. 17 sierpnia w komisariacie zjawiło się sześćdziesięciu mnichów, żądających widzenia z nauczycielem. Usłyszeli tylko, że został zabrany na przesłuchanie przez władze prowincji i że sprawą zajmują się funkcjonariusze BBP z Gologu. Jeden z nich pojechał go szukać w stolicy prefektury. Powiedziano mu, że Niji O przebywa w areszcie śledczym. Nie dostał zgody na widzenie, ale obiecano mu, że przekażą zatrzymanemu jedzenie" - relacjonowało źródło RFA.
Zatrzymania związane są z konfliktem, który zaczął się 4 sierpnia od sprzeczki Tybetańczyka z muzułmańskim restauratorem.
Do Gologu zjechały setki Tybetańczyków na doroczne wyścigi konne. Wielu odpowiedziało na rozsyłane przez telefony komórkowe apele wywołane pogłoską, że Tybetańczyk z okręgu Gade znalazł ludzki ząb w jedzeniu, które zamówił dla córki w muzułmańskiej restauracji. Naoczny świadek twierdzi, że sytuację uspokoiła dopiero interwencja lokalnego lamy: „Policja w ogóle nie panowała nad rozgorączkowanym tłumem. Kiedy Czadrel Rinpocze zaapelował o spokój, ludzie się opanowali. Ale 7 sierpnia zaczęło się znowu i kilkuset Tybetańczyków zniszczyło mały meczet".
„Wieczorem na ulicy przed meczetem zebrało się ponad trzystu Tybetańczyków i może dwustu muzułmanów. Wtedy podjechało ze trzydzieści policyjnych samochodów i zablokowało wszystkie przejścia. Kazali muzułmanom wejść do meczetu" - poinformowało źródło RFA. Tybetańczycy byli wzburzeni warunkami sanitarnymi w restauracji i rzekomym masowym zatruciem. „Wygląda na to, że znaleźli jakiś brudny przedmiot przypominający ludzki ząb. W tej chwili trudno stwierdzić, czy rzeczywiście tak było. Nie ulega jednak wątpliwości, że doszło do rozruchów. W restauracji wybito wiele okien" - powiedział RFA funkcjonariusz policji, który odebrał telefon na prowadzącym śledztwo w tej sprawie komisariacie w Maczen (chiń. Maqin).
Świadek zamieszek z 4 sierpnia twierdzi, że ludzie ciskali kamieniami, raniąc kilku policjantów: „Było święto, zebrało się więc wielu Tybetańczyków. Przy pomocy telefonów komórkowych skrzyknęli jakieś trzysta osób i splądrowali restaurację. Policjanci bili pałkami elektrycznymi, kilku dosięgły kamienie. Sześciu czy siedmiu przewieziono do szpitala. Nie zginął żaden Tybetańczyk ani muzułmanin, nie było też rannych".
Źródła
edytuj- Artykuł wykorzystuje materiał pochodzący z serwisu e-Polityka.pl (więcej informacji).