2008-02-13: Łańcuszki szczęścia - wołanie o pomoc czy żart?: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Ala z (dyskusja | edycje)
mNie podano opisu zmian
mNie podano opisu zmian
Linia 10:
__TOC__
 
Pierwsze [[w:Łańcuszki|Łańcuszkiłańcuszki]], czyli wysyłane treści nakazujące wykonanie określonych czynności, pojawiły się wraz z upowszechnieniem tradycyjnej poczty, wraz z rozwojem form elektronicznej komunikacji stały się plagą, przybierającą formy epidemii. Pod koniec XX wieku zaczęto ich badanie i klasyfikowanie. Jedną z pierwszych instytucji prowadzących tego typu badania była Meme Research Group na Uniwersytecie Simona Frasera w Kanadzie.<ref>Mariusz Biedrzycki, "Genetyka kultury", Prószyński i s-ka, Warszawa 1998, s.179.</ref>
 
W tym artykule prezentujemy wybór kilku z nich, jakiektóre pojawiały się ostatnich latach. SMS-y o treści prezentowanej powyżej pojawiły się już kilka lat temu. W 2004 r. Gazeta Wyborcza pisała o epidemii SMS-ów i maili, które były skierowane m.in. do mieszkańców [[Portal:Warszawa|Warszawy]].
 
Pod numer telefonu jaki był podany w apelu o pomoc w zdobyciu krwi dla umierającego dziecka nie można było się dodzwonić: "abonent był czasowo niedostępny".
 
"Nie możemy udostępnić danych jego właściciela, a nawet podać nazwy miejscowości, w której telefon jest zarejestrowany. Zabrania nam tego ustawa o ochronie danych osobowych. Nie jesteśmy też w stanie ustalić, kto i kiedy nadał pierwszego SMS-a o tej treści" - powiedział wówczas Adrian Zawadzki z biura prasowego Ery.
Linia 20:
[[w:Era (sieć telefonii komórkowej)|Era]], operatora do którego należał numer telefonu podawany w SMS-ach, poinformowała też, że "numer jest aktywny. Nie monitorujemy treści przesyłanej przez naszych abonentów korespondencji. Właściciel tego numeru nie zgłosił się do nas w sprawie zmiany numeru telefonu. Jest możliwa, gdy abonent jest nękany SMS-ami lub głuchymi telefonami. Zapewniam, że nikt nie może zarobić na takiej wiadomości".
 
RegionalnegoRegionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa również wiedziało o tej akcji.
"Dzwoniło do mnie wiele osób, które dostały takie SMS-y, z pytaniem, czy to nasza akcja i jak mogą pomóc. Wszystkim tłumaczymy, że nie rozsyłamy ani SMS-ów, ani maili. Wątpię też, by chore na białaczkę dziecko rzeczywiście potrzebowało krwi, bo dla dzieci zawsze ją mamy, a w razie potrzeby ściągamy stałych dawców. Może to po prostu żart?" - poinformowała Hanna Kwiatkowska-Tulczyńska, dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w [[w:Warszawa|Warszawie]].
 
"Dzwonią do mnie zaprzyjaźnieni lekarze i też pytają, o co chodzi, bo również dostali SMS-y. Wszystkim powtarzam, że nasza placówka nie ma z nim nic wspólnego. Jeśli potrzebna jest rzadkiej grupy krew, to zwracamy się bezpośrednio do dawców umieszczonych w naszym spisie. Gdy nie ma z nimi kontaktu telefonicznego, wysyłamy telegram z podpisami i pieczątkami. Nigdy nie ślemy SMS-ów. Zgłaszają się do nas ludzie, gotowi oddać krew dla nieznajomego dziecka. Zmobilizowała się też rodzina, która ma grupę 0 Rh minus. Tej zawsze brakuje i dlatego miło nam, że oddali krew. Martwię się jednak, że w przypadku apeli o faktycznie niezbędną pomoc już nie będziemy mogli na nich liczyć" - powiedziała Grażyna Kula, dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w [[w:Olsztyn|Olsztyn]]ie.
 
Kolejna reaktywacja łańcuszka miała miejsce na początku 2008 r. Tym razem po wybraniu numeru telefonu zamieszczonego w wiadomości można było usłyszeć komunikat: "nie ma takiego numeru".