2010-08-28: Będziemy mieli w kulturze sytuację podobną do średniowiecznej – wywiad z Umbertem Eco: Różnice pomiędzy wersjami
Usunięta treść Dodana treść
m HotCat: Szybkie dodanie kategorii "Włochy" |
m lit., dr. tech., int. |
||
Linia 4:
[[Plik:Umberto Eco in his house.JPG|thumb|right|300px|Umberto Eco sfotografowany w salonie podczas udzielania wywiadu dla Wiki@Home]]
11 maja 2010 włoscy wikireporterzy opublikowali wywiad z [[w:Umberto Eco|Umberto Eco]]. Profesor Eco zaprosił na wywiad w swoim domu wikimedianina [[:it:Utente:Aubrey|Aubrey]]. W mediolańskim domu pisarza rozmawiali o Wikipedii, Internecie, współpracy, klasyfikowaniu wiedzy, książkach i własności intelektualnej w dniu 24 kwietnia. Poniżej znajduje się tłumaczenie wywiadu z wersji [[:it:Intervista a Umberto Eco/Traduzione|
{{
----
{{
'''Eco''': Jestem nałogowym użytkownikiem Wikipedii, również z uwagi na mój artretyzm. Im bardziej bolą mnie plecy, tym trudniej jest mi wstać żeby sprawdzić Enciclopedia Italiana. Jeśli jestem
{{CytatPrawy|Kiedyś postawiłem linię rozdzielającą rzeczy dobre dla „biednych” i rzeczy dobre dla „bogatych” gdzie bogactwo i bieda nie mają związku z pieniędzmi, lecz z pewnego rodzaju ewolucją kulturową... Człowiek, który ukończył uczelnię wyższą jest bogaty, zaś analfabeta - biedny. (...) Komputer ogólnie, a w szczególności Internet, jest dobry dla ludzi bogatych i niedobry dla ludzi biednych. Wikipedia jest w tym kontekście dobra dla mnie, gdyż dzięki niej jestem w stanie odnaleźć te informacje, których potrzebuję. Nie ufam jej, gdyż, jak każdy wie, wraz ze wzrostem Wikipedii rosną zawarte w niej błędy. Znalazłem oczywiste bzdury napisane na mój temat i gdyby ktoś mi ich nie pokazał, dalej byłyby opublikowane w artykułach.}}
Jestem też użytkownikiem samochodu, i pewnie nie mógłbym bez niego żyć, ale nie stoi to na przeszkodzie, bym mówił o wadach samochodów i problemach z nimi związanych.
Linia 29:
Wydaje mi się też, że kontrola wewnętrzna ma charakter minimalny – nie da się kontrolować milionów wpływających wiadomości. W najlepszym wypadku kontrola tego typu może wyłapać informację, że Napoleon był koniem wyścigowym, ale tak naprawdę nie jest do końca skuteczna.
{{
Istnieje pomoc w przypadku oczywistych bredni, prawda, Ale to są rzeczy większego kalibru.
{{
Zasadą Wikipedii jest, w pewnym sensie, że im więcej użytkowników, tym bardziej są oni zainteresowani danym zagadnieniem i tym lepiej jest ono opracowane. To w pewnym sensie paradoks. Istnieją na ten temat badania; ostatnie, które pamiętam, odbyło się w lutym 2007 w laboratoriach HP w Palo Alto. Badanie było ilościowe, statystyczne, bazujące na angielskojęzycznej wersji Wikipedii. Pokazało ono, że strony z największą ilością zmian są najwyższej jakości. Im więcej użytkowników edytuje artykuł, tym jest on lepszy. Istnieje jednak kwestia Bossiego. By dokonać zamachu stanu, Napoleon III rozszerzył elektorat o grupę wieśniaków, gdyż tłum ze wsi wykazywał silniejszy charakter reakcjonistyczny, niż mieszczanie.
Linia 40:
== ==
{{
{{
Moim zdaniem Wikipedia ma dwie niezależne funkcje. Po pierwsze, pozwala na szybkie wyszukiwanie informacji i jest tylko rozwinięciem modelu ''Garzantine'' (popularnej we Włoszech serii kieszonkowych encyklopedii). Druga kwestia, i chyba o tym teraz mówimy, dotyka pytania, czy kontrola od dołu może być niejednokrotnie skuteczniejsza niż kontrola od góry. Świat jest pełen ekspertów idiotów, a zatem z pewnością tak może być.
Linia 52:
Ale wciąż powtarzam, że jestem coraz bardziej wystawiony na ryzyko niezdolności filtrowania informacji. Niedawno zacząłem wypisywać sobie pewne fałszywe informacje, błędy znalezione w Wikipedii. Np. w tym samym artykule znajdują się dwie przeciwstawne informacje, co oznacza, że wystąpił amalgamat.
{{
Nie w takiej sytuacji. Nie edytuję stron z wyjątkiem artykułu o mnie, gdzie znalazłem informację, że ożeniłem się z córką mojego wydawcy, tymczasem ''w rzeczywistości'' tego nie zrobiłem. Biedaczka, to byłoby ryzyko! (śmiech). Innym razem zostałem uznany za najstarszego z 13 braci.
{{
Tak. Jeśli błąd został popełniony przez inną osobę, nie rozumiem czemu miałbym marnować czas na poprawianie go. Nie jestem Czerwonym Krzyżem (śmiech).
{{CytatLewy|Kiedy piszę, posiłkuję się Wikipedią 30-40 razy dziennie, ponieważ jest naprawdę pomocna. Kiedy piszę, nie pamiętam czy ktoś urodził się w VI czy VII wieku, albo ile liter "n" jest w słowie "Goldmann". Jeszcze kilka lat temu można było stracić na tego typu rzeczy dużo czasu. Teraz, z Wikipedią i Babylonem, który sprawdza ortografię, oszczędza się dużo czasu.}}
W każdym razie, zauważyłem sprzeczność wewnątrz jednego artykułu. Problem w tym, że ja jestem dobry, potrafię zauważyć błąd, ponieważ to moja praca. Inna osoba, mniej kompetentna, może przeczytać tylko połowę artykułu i uwierzyć w pierwszą wersję.
{{
Oczywiście, że to kwestia czasu. Kiedy piszę, posiłkuję się Wikipedią 30-40 razy dziennie, ponieważ jest naprawdę pomocna. Kiedy piszę, nie pamiętam czy ktoś urodził się w VI czy VII wieku, albo ile liter "n" jest w słowie "Goldmann". Jeszcze kilka lat temu można było stracić na tego typu rzeczy dużo czasu. Teraz, z Wikipedią i Babylonem, który sprawdza ortografię, oszczędza się dużo czasu.
=== ===
{{
{{
Mówi pan teraz o współpracy w ramach społeczności. No cóż, jest kilka rzeczy, które daje Internet. Po pierwsze, są to czyste dane, jak rozkład kolejowy, którego nikt nie może poprawić. Są też informacje encyklopedyczne, które zawsze można poprawić, bo autor mógł się mylić lub po prostu nie wyczerpał tematu. Trzecia kategoria to teksty: czy ja powinienem edytować teksty innych? Poza tym, jest też cały świat blogów i Facebooka, ale w tej chwili nie ma on znaczenia, bo to świat ludzi rozmawiających ze sobą, konwersujących.
Bardzo niedawno musiałem dyskutować o [[w:Hypatia z Aleksandrii|Hypatii]]. Szukałem informacji w internecie i znalazłem teksty interesujące i mniej interesujące. Ale to są teksty. Internet daje nam dostęp do tekstów klasycznych i współczesnych, ale jeśli są nieprawdziwe albo nie zgadzam się z nimi, z pewnością nie edytuję ich. Nie mogę powiedzieć "twoja opinia o Arystotelesie jest błędna".
{{
Co więcej, jest podpisana. Znalazłem wiele interesujących nie podpisanych dokumentów, nigdy nie rozumiałem dlaczego.
{{
Ma pan na myśli bibliografie?
{{
Natrafiłem na niektóre z nich. Wracając do Hypatii, znalazłem projekt, w którym różni naukowcy wspólnie tłumaczyli tekst z X wieku.
{{
To zupełnie inny temat. Badacze zajmujący się krytyką tekstu (ekdotyką) organizowali kongresy, chcąc zbadać to zagadnienie. To są naprawdę samokontrolujące się społeczności.
{{
Tak, lecz kiedy wiemy, że dany naukowiec pracuje na konkretnej uczelni, wiemy skąd przybywa. Zachodzi sytuacja podobna do tej, gdy ludzie wspólnie pisali książkę i raz w tygodniu musieli wsiąść do pociągu, aby spotkać się i podyskutować. To jest praca społeczności, którą ktoś kontroluje. To nie jest mądrość tłumów. To jest po prostu zmiana skali i uproszczenie wspólnej pracy badawczej, która kiedyś wymagała uciążliwych podróży, a teraz może być realizowana codziennie w sieci. Nazwałbym je społecznościami kontrolowanymi, nie dającymi miejsca na trolling.
{{
Przypominam sobie konferencję w Bolonii, z udziałem specjalistów od krytyki tekstu, poświęconą głównie projektom cyfrowym w dziedzinie nauk humanistycznych oraz środowiskom i funkcjonalnościom służącym badaniom nad tekstami. Bez wątpienia to była społeczność bez kierownictwa, samokontrolująca się. Ale "bez kierownictwa" to frazes, bo w społecznościach naukowych, które same się legitymizują, zawsze jest ktoś z większym autorytetem: jeśli ważny filolog zaproponuje jakąś interpretację, inni pójdą za nim. Dlatego współpraca on-line w ramach projektów naukowych nie jest tym samym co Wikipedia.
=== ===
{{
Weźmy przykład magazynu ''[[w:Nature|Nature]]''. W świecie naukowym, jeśli artykuł ukazuje się w ''Nature'' - gdzie obowiązuje system recenzji i dokładna kontrola - jest uważany za poważny. Możliwe, że ''Nature'' może popełnić błąd i odrzucić znakomity artykuł, tym niemniej ''Nature'' uważane jest za wzorzec wiarygodności, z pewną tolerancją, ponieważ błąd lub mała akademicka zemsta zawsze jest możliwa.
A teraz weźmy za przykład mnie: ze względu na mój wiek i nadwagę, wszedłem w fazę hiperglikemii cukrzycy typu 2. Kiedyś poziom glukozy, który uważano za wysoki, wynosił 140, dziś jest to 110. Wszyscy wiemy, że ten nowy limit został ustanowiony przez firmy farmaceutyczne, aby sprzedawały się ich produkty. A więc, 140 jest ryzykowne, może 110 to za mało, a więc możemy przyjąć, powiedzmy, 120. Może za dziesięć lat limit zostanie zmieniony na 120 lub uznają że 110 jest dobre ze względów prewencyjnych (śmiech). Uświadomiliśmy sobie, że [[w:
Tak czy owak, są to kontrolowane społeczności, nie anarchiczne, lecz ze złudnym autorytetem. To nie dotyczy Wikipedii, gdzie anarchia jest większa.
=== ===
{{
Istnieje regulacja. [[w:Galileusz|Galileusz]], [[w:Tycho Brahe|Tycho Brahe]] i [[w:Johannes Kepler|Kepler]] w końcu zgodzili się, że Kepler miał rację. Rachunek różniczkowy odkrył zarówno [[w:Isaac Newton|Newton]] i [[w:Gottfried Leibniz|Leibniz]], ale w końcu wszyscy przyjęli, że zrobił to Leibniz. (śmiech) To mogły być złe wybory, ale zostały dokonane właśnie w taki sposób. Nie było tam żadnej władzy, żadnego cesarza, który o tym zdecydował. To kwestia zestawu przyzwyczajeń i zastosowań.
{{
Obecnie tak i wszyscy o tym wiemy. W "twardych naukach" istnieje mierzalność danych, której brak w "miękkich naukach", chyba że miękkie nauki stają się parodią twardych, tak jak filozofia analityczna.
{{
Oczywiście. [[:en:w:Accademia del Cimento|Accademia del Cimento]] zaczęła jako pierwsza! I to bez internetu
{{
Najpierw było ich kilku we Florencji, potem kilku więcej w Royal Society, teraz jest tłum.
{{
{{CytatPrawy|...w miękkich naukach jest znacznie mniej impulsów do współpracy. Jest dużo większe zainteresowanie, aby być główną postacią idei, a nie tylko jej przekaźnikiem. To na pewno. W twardych naukowiec jest przyzwyczajony, iż nie wspomina się o nim, chociaż wie, że prowadzi badania o fundamentalnym znaczeniu. W miękkich naukach tak dzieje się tylko z wykorzystywanym studentem, którego wysyła się do zbierania danych, które profesor podpisze i skorzysta na nich. To stara historia i nie ma od tego ucieczki. }}
Ze samej ich istoty, w miękkich naukach jest znacznie mniej impulsów do współpracy. Jest dużo większe zainteresowanie, aby być główną postacią idei, a nie tylko jej przekaźnikiem. To na pewno. W twardych naukowiec jest przyzwyczajony, iż nie wspomina się o nim, chociaż wie, że prowadzi badania o fundamentalnym znaczeniu. W miękkich naukach tak dzieje się tylko z wykorzystywanym studentem, którego wysyła się do zbierania danych, które profesor podpisze i skorzysta na nich. To stara historia i nie ma od tego ucieczki. ▼
▲
{{pyt|Byłoby ważne, abyśmy zrozumieli, czy jest to naturalne, czy też mamy do czynienia z konsekwencją o charakterze kulturowym. Czy podejście humanistyki naprawdę może się zmienić?}}▼
▲{{
Nie sądzę. Proszę pomyśleć o starożytnej Grecji. Platon i Arytoteles, będąc w relacji nauczyciela i ucznia, rozwinęli dwie przeciwstawne filozofie. Z drugiej strony, pojawił się Euklides i wciąż jest przedmiotem dyskusji, jego [[w:postulat Euklidesa|postulat]] przetrwał dwa tysiące lat.▼
▲Nie sądzę. Proszę pomyśleć o starożytnej Grecji. Platon i
{{pyt|A więc jest to kwestia naturalna. Czy tak?}}▼
Nauka rozumiana jako angielskie ''science'' [nauki ścisłe i przyrodnicze] jest kumulatywno-destrukcyjna, przechowuje to, czego potrzebuje, a wyrzuca to, co nie jest potrzebne. Humanistyka jest całkowicie kumulatywna, niczego nie wyrzuca; w zasadzie, ciągle powraca do przeszłości. ▼
▲Nauka rozumiana jako angielskie ''science''
Z drugiej strony, w pewnym sensie jest totalnie destrukcyjna. Jak powiedział Maritain, a przywołuje to Kartezjusz, "filozof jest nowicjuszem w Absolucie". Dla Kartezjusza wszystko co twierdziła wcześniejsza filozofia jest fałszem. Gdyby matematyk tak pomyślał, to byłby koniec matematyki. ▼
▲Z drugiej strony, w pewnym sensie jest totalnie destrukcyjna. Jak powiedział Maritain, a przywołuje to Kartezjusz, "filozof jest nowicjuszem w Absolucie". Dla Kartezjusza wszystko co twierdziła wcześniejsza filozofia jest fałszem. Gdyby matematyk tak pomyślał, to byłby koniec matematyki.
{{pyt|Wracając do tematu "wysoce społecznościowych" projektów, gdzie mamy do czynienia ze "społeczościowym pisaniem", co pan sądzi o kwestii autorstwa, o uznawaniu własności intelektualnej. W projektach opartych na wolontariuszach, takich jak Wikipedia, problem ten ma mniejsze znaczenie, ale mając na uwadze, iż świat nauki zmierza w stronę szerszej i bardziej intensywnej współpracy (i dotyczy to także humanistyki, choć tam dzieje się to wolniej), musimy zmierzyć się z fundamentalną kwestią prawa autorskiego. W Wikipedii zostało to rozwiązane poprzez przyjęcie wolnych licencji, pomaga także kultura ksywek czy też braku nazwisk. Istniejąca w świecie naukowym kultura nazwisk, związane z tak ważnymi kwestiami jak osobista kariera, prowadzi nas do złożonego zagadnienia uznawania własności intelektualnej.}}▼
▲{{
To jest z pewnością coraz bardziej widoczne, również w świecie książek. Sądzę, że w ciągu pięćdziesięciu lat dojdzie do bardzo głębokiego przeobrażenia. Będziemy najprawdopodobniej mieli w kulturze sytuację podobną do średniowiecznej, gdzie powstawały liczne komentarze i zatracało się autorstwo. Potem, począwszy od epoki romantyzmu, autorstwo stawało się coraz ważniejsze. ▼
▲To jest z pewnością coraz bardziej widoczne, również w świecie książek. Sądzę, że w ciągu pięćdziesięciu lat dojdzie do bardzo głębokiego przeobrażenia. Będziemy najprawdopodobniej mieli w kulturze sytuację podobną do średniowiecznej, gdzie powstawały liczne komentarze i zatracało się autorstwo. Potem, począwszy od epoki romantyzmu, autorstwo stawało się coraz ważniejsze.
Ale nie jestem w stanie powiedzieć, w którym momencie możemy uzyskać całkowitą anonimowość. Chociaż może wyglądać demokratycznie, całkowita anonimowość daje wrażenie, że istnieje tylko jedna prawda. Czy dojdziemy w przyszłości do momentu, gdy w pewnych artykułach (oczywiście nie w tym na temat twierdzenia Pitagorasa) znajdzie się otwarta sekcja "Konflikty", gdzie - podpisane - pojawiać się będą różne, przeciwstawne tezy? ▼
▲Ale nie jestem w stanie powiedzieć, w którym momencie możemy uzyskać całkowitą anonimowość. Chociaż może wyglądać demokratycznie, całkowita anonimowość daje wrażenie, że istnieje tylko jedna prawda. Czy dojdziemy w przyszłości do momentu, gdy w pewnych artykułach (oczywiście nie w tym na temat twierdzenia Pitagorasa) znajdzie się otwarta sekcja "Konflikty", gdzie - podpisane - pojawiać się będą różne, przeciwstawne tezy?
Pomimo ciągłej obecności zaprzeczających szaleńców, jesteśmy pewni, że Napoleon zmarł na Wyspie Świętej Heleny. To, czy papież [[w:Pius XII|Pius XII]] zachował się właściwie w czasie holokaustu, jest już kwestią otwartą. Co robi Wikipedia? Mówi, że Pius XII zrobił za mało (irytując miliony katolików)? Mówi, że zachował się właściwie (irytując miliony nie wierzących)? Czy też tworzy suplement, w którym grono autorów, każdy przyjmując odpowiedzialność za swoje słowa, wyjaśnia w dwudziestu wierszach odmienne interpretacje?
{{
Nigdy do niego nie zaglądałem.
{{
{{
Oczywiście, wszystko może się zmienić jutro. ▼
{{pyt|Zasady Wikipedii mówią, że "nie istnieje wersja ostateczna". Artykuł zawsze można poprawić. W sensie kulturowym, Enciclopedia Italiana chyba nie patrzy na swoją misję w taki sposób.}}▼
{{CytatLewy|...artykuły w Enciclopedia Italiana są wyraźnie podpisane. Artykułu "faszyzm", którego autorem jest Giovanni Gentile, nie można zmienić. Można go usunąć, zamienić na inny lub pozostawić takim, jakim jest. (...) Taki był ten artykuł i nie wznawia się go. Oczywiście tworzony jest suplement. Przeznaczeniem Enciclopedia Italiana jest "wikipedyzacja". }}▼
▲{{
▲{{CytatLewy|...artykuły w Enciclopedia Italiana są wyraźnie podpisane. Artykułu "faszyzm", którego autorem jest Giovanni Gentile, nie można zmienić. Można go usunąć, zamienić na inny lub pozostawić takim, jakim jest. (...) Taki był ten artykuł i nie wznawia się go. Oczywiście tworzony jest suplement. Przeznaczeniem Enciclopedia Italiana jest "wikipedyzacja".
Nie, ponieważ artykuły w Enciclopedia Italiana są wyraźnie podpisane. Artykułu "faszyzm", którego autorem jest Giovanni Gentile, nie można zmienić. Można go usunąć, zamienić na inny lub pozostawić takim, jakim jest.
{{
Tak, dlatego pozostaje w swej oryginalnej postaci i nie jest zmieniana. Taki był ten artykuł i nie wznawia się go. Oczywiście tworzony jest suplement. Przeznaczeniem Enciclopedia Italiana jest "wikipedyzacja".
{{
Przy obecnym tempie
{{
Była taka propozycja dla włoskiego słownika biograficznego, ale wycofali się z niej. Ponieważ pisanie artykułów jest zbyt drogie, poprosili czytelników o "podarowanie" ich. Nie pomyśleli tylko, że przejrzenie tych "darowizn" wymaga takiej liczby redaktorów, że koszty są wyższe, niż gdyby po prostu zapłacili za artykuły.
{{
{{
Nie jestem pewien, czy dobrze rozumiem to, co pan powiedział, ale jeśli się nie mylę, wszystko to wynika z faktu iż - z wyjątkiem taksonomii botanicznych i zoologicznych - nie istnieje "globalna" klasyfikacja, co najwyżej lokalne. W mojej ostatniej książce "Z drzewa do labiryntu" zawarłem stustronicowy esej właśnie na temat historii klasyfikacji, od drzewa Porfirousza do tego, co dziś głupio nazywamy ontologiami.
Problem w tym, że spędzono całe stulecia na próbach wypracowania całkowitej klasyfikacji, lecz to
Zwierzęta są skończone i - w taki czy inny sposób - mogą być kategoryzowane. Kiedy jednak elementy są bardziej rozproszone, całkowita i kolektywna kategoryzacja jest niemożliwa.
{{
Tak, choć prawdopodobnie dla każdego człowieka jest więcej niż jedna taka książka. Ale tak. Tylko to jest tak jakby pytać "czemu interesujesz się Średniowieczem?" albo "czemu poślubiłeś właśnie tę, a nie inną?" (śmiech). Jeśli pana to ciekawi, byłem tłumaczem tej książki i omawiałem ją w serii esejów o literaturze. Ale to chyba nie ma nic wspólnego z pana pytaniem.
{{
Jestem bardzo empiryczny. Utrzymuję się z dochodów z własności intelektualnej, ale zawsze gdy byłem obiektem piractwa, podchodziłem do tego lekko. Zdarzyło się, że mój amerykański wydawca pozwał uniwersytet za to, że wykonano tam trzydzieści kopii mojej książki. Zaprotestowałem wtedy. Przynajmniej trzy albo cztery moje książki można ściągnąć przez eMule'a, ale dla mnie nie ma problemu. Czemu jestem taki beztroski? Biorąc pod uwagę, że z tego żyję, powinienem się martwić. Być może dlatego, że zarabiam wystarczająco dużo, a może dlatego, że jestem dobrym demokratą. ▼
▲Jestem bardzo empiryczny. Utrzymuję się z dochodów z własności intelektualnej, ale zawsze gdy byłem obiektem piractwa, podchodziłem do tego lekko. Zdarzyło się, że mój amerykański wydawca pozwał uniwersytet za to, że wykonano tam trzydzieści kopii mojej książki. Zaprotestowałem wtedy. Przynajmniej trzy albo cztery moje książki można ściągnąć przez eMule'a, ale dla mnie nie ma problemu. Czemu jestem taki beztroski? Biorąc pod uwagę, że z tego żyję, powinienem się martwić. Być może dlatego, że zarabiam wystarczająco dużo, a może dlatego, że jestem dobrym demokratą.
Podam panu przykład. Kiedy gazeta "La Repubblica" postanowiła dodawać książki do gazety, zaczęli od "Imienia róży", wypłacając mi skromne honorarium bez prowizji. A potem jednego dnia sprzedali dwa miliony egzemplarzy. Postanowiłem nie protestować, nie zarobiłem na tym nic, ale nie szkodzi. Pół roku później sprawdziłem u mojego wydawcy i wyniki sprzedaży normalnego wydania w ogóle się nie zmieniły. To znaczy, że te dwa miliony ludzi nigdy nie kupiłyby mojej książki w księgarni. To zaś oznacza, że "przestrzeń" jest tak duża, iż piractwo nie jest dla mnie tragedią. To autorzy sprzedający tysiąc egzemplarzy złoszczą się, jeśli sto z nich jest nielegalne. ▼
▲Podam panu przykład. Kiedy gazeta "La Repubblica" postanowiła dodawać książki do gazety, zaczęli od "Imienia róży", wypłacając mi skromne honorarium bez prowizji. A potem jednego dnia sprzedali dwa miliony egzemplarzy. Postanowiłem nie protestować, nie zarobiłem na tym nic, ale nie szkodzi. Pół roku później sprawdziłem u mojego wydawcy i wyniki sprzedaży normalnego wydania w ogóle się nie zmieniły. To znaczy, że te dwa miliony ludzi nigdy nie kupiłyby mojej książki w księgarni. To zaś oznacza, że "przestrzeń" jest tak duża, iż piractwo nie jest dla mnie tragedią. To autorzy sprzedający tysiąc egzemplarzy złoszczą się, jeśli sto z nich jest nielegalne.
Do XVII czy XVIII wieku, pisarz utrzymywał się dzięki dobrej woli możnego. Może wrócimy do tego, nie będziemy opłacani przez publiczność, lecz przez patrona. Ludovico Ariosto żył z tego nieźle, czemu ja nie mogę? (śmiech). ▼
▲Do XVII czy XVIII wieku, pisarz utrzymywał się dzięki dobrej woli możnego. Może wrócimy do tego, nie będziemy opłacani przez publiczność, lecz przez patrona. Ludovico Ariosto żył z tego nieźle, czemu ja nie mogę? (śmiech).
Żyli z tego nawet wcześniej. Potem przyszła osiemnastowieczna rewolucja, kiedy opowiadający historię chodził i sprzedawał własne książki, co dało początek prawom autorskim. W pewnym sensie, to zdemokratyzowało twórczość, ponieważ pisarz i filozof nie musieli już lizać tyłka możnego. ▼
▲Żyli z tego nawet wcześniej. Potem przyszła osiemnastowieczna rewolucja, kiedy opowiadający historię chodził i sprzedawał własne książki, co dało początek prawom autorskim. W pewnym sensie, to zdemokratyzowało twórczość, ponieważ pisarz i filozof nie musieli już lizać tyłka możnego.
Cóż, nie ma wielkiej różnicy w sposobie, w jaki Ariosto lizał tyłek Estensiego, a sposobem, w jaki wielu ludzi liże tyłki wszystkich (śmiech). Nasze zainteresowanie Ariosto nie zmniejsza się dlatego, że poświęcił dwie oktawy na podziękowania dla Estensiego.
{{
Nie rozumiem wszystkich tych protestów przeciwko Google Books. Szczerze mówiąc, ja złoszczę się, gdy widzę dwie strony i nie mogę kupić książki. Wydawcy powinni być entuzjastyczni, nie rozumiem tego. To tak jak z deptakami: kiedy zamknie się ulicę dla samochodów, wszyscy sklepikarze protestują, choć zostało naukowo dowiedzione, że taka zmiana zwiększa sprzedaż.
{{
Każdy pisarz przeżywa w tej sprawie rozdarcie: z jednej strony cieszy się, że jego książka jest czytana, a z drugiej przykro mu, że jego wnuki nie zarobią nic na prawach. Teraz mój wydawca mówi, że udzieli licencji na wydanie "Imienia róży" jako e-booka dla urządzeń Amazon Kindle. Tantiemy są dużo niższe niż przy normalnych książkach, ale w porządku. Osobiście w to nie wierzę, sądzę, że ludzie wciąż chcą czytać książki z papieru, ale nie widzę problemu: to słuszne, żeby ludzie pytający o wersję elektroniczną, mogli ją dostać. To się nie wydaje skomplikowane: płacą za prawa, chociaż mniej, bo e-book jest tańszy. Albo to będzie hit i sprzedadzą się miliony, albo tylko kilka kopii, ale też będzie dobrze.
Myślę, że wszystkie reakcje są przesadzone, tak jak wydawców przeciwko Google. Google Books służy sprzedaży książek, a nie zmniejszeniu tej sprzedaży. Pełni taką samą rolę jak księgarnia, gdzie idzie się przeglądać książki. Można je kupić, albo przeczytać parę stron i indeks. Tak samo jak w Google.
I jest też tendencja, aby dawać coraz więcej i więcej za darmo. Nie mogę znieść Adobe'a, który co roku każe mi płacić za czytanie PDFów. W ciągu kilku minut znalazłem programy, które robią to samo za darmo. Nie rozumiem, co z tego mają ich twórcy.
{{
Jest też Open Office, który zastępuje Worda. Jest bardzo dobry, świetnie działa.
{{
▲{{materiał autorski}}
{{It-wikinews|Intervista a Umberto Eco}}
|